2009-05-28

Podróż Pantelleria - moje czarne marzenie...

Typ: Album z opisami

Przygotowując się do podróży na Sycylię znalazłam w necie miasto Trapani, które mnie urzekło, a na stronie oficjalnej tego miasta wójt gminy oferował przysłanie pocztą prospektów na temat miasta i jego okolic. Oczywiście, skorzystałam i po paru tygodniach otrzymałam kolorową przesyłkę. Poczułam się osobiście zaproszona w tamte strony - o czym mowa będzie w podróży Moja Sycylia.

W prospekcie zafascynowały mnie zdjęcia, a potem opowieść o Pantellerii, wyspie czarnej jak lawa, z której powstała i zielonej jak woda i lasy, tysiącem odcieni zieleni i czerni... Zamarzyłam żeby zobaczyć te kolory na własne oczy, ale to nie było takie łatwe. Biłam się z myślami, liczyłam środki i czas, rezygnowałam i decydowałam na nowo.

W końcu na tydzień przed wyjazdem na Sycylię rozpaczliwie kupiłam bilet na samolot z Trapani na Pantellerię. Jeden dzień, no ale wyspa nie jest duża - pewnie dam radę ją obejść...

Pantelleria to największa z wysp w pobliżu Sycylii, leżąca jedynie 70 km od wybrzeża Afryki, bliżej niż od Sycylii. Nazywana bywa "czarną perłą Morza Śródziemnego": cała ta wyspa wynurzyła się z morza w wyniku wybuchu wulkanu. i wszędzie na wyspie znajdują się czarne, brunatno i rudoczarne kamienie, głazy i gleba pochodzenia wulkanicznego.

Nazwa Pantelleria pochodzi z arabskiego i znaczy Córka wiatru co jest prawdziwym symbolem wyspy, jako że silny wiatr, wiejący tu przez cały rok zmusił mieszkańców do podporządkowania swego życia, życia swych zwierząt i roślin wiatrowi. Z bloków wulkanicznych buduje się tu od zarania ogrodzenia i mury dla ochrony pól i ogrodów, (często można spotkać pojedyncze drzewo lub kilka krzewów winorośli otoczone własnym grubym murem) oraz domostwa zwane dammuso - są to kwadratowe niskie domy z często bielonymi dochodzącymi do dwu metrów grubości ścianami z małymi oknami, oraz dachami tak ukształtowanymi, aby zbierały deszczówkę, jako że wody pitnej na wyspie nie ma wiele.

Dammusi występują na wyspie i w swej formie antycznej, i jako oryginalne domostwa w których mieszkańcy zamieszkują do dzisiaj, jak też jako odbudowane i zmodernizowane, lub też wybudowane współcześnie wygodne ośrodki turystyczne, które można wynająć na okres pobytu na wyspie.

Nabrzeżna droga ma 45 kilometrów, wybrzeże jest najczęściej skaliste, tworzy często bajeczne zatoki z czarnych poszarpanych skał o niezwykłych kształtach. O wulkanicznej aktywności terenu świadczy występowanie kilku gorących źródeł (o temperaturze od 45 do 90 stopni), źródeł pary, tworzących naturalna saunę, oraz przeciwnie - jaskini zimna.

Jeden z najpiękniejszych zakątków wyspy to jezioro, zwane Zwierciadło Wenus (Specchio di Venere) - słone jezioro o spokojnej, krystalicznie czystej wodzie, w którym występują lecznicze gliny.

  • Pantelleria, moja wędrówka

Marzenie się spełnia... Siódmy dzień mojej wędrówki po Sycylii... Siedzę w samolocie z Trapani, niewyspana - bo choć samolot miałam o 8.30, to żeby dojechać na lotnisko musiałam złapać autobus o 6 rano, a w tym celu wyjść z domu o 5.15 - ... ale co tam, wypiłam cappucino na lotnisku i jestem szczęśliwa... Jak ja kocham ten  moment, kiedy przygoda się zaczyna...

Widzę z góry Trapani, wyspy Egady, Saliny. Samolocik jest nieduży, okna porysowane i brudne, ale słońce świeci, lot jest krótki, JEST!!! Widzę wyspę! Nadlatujemy od strony morza na wzniesienie i zaraz lądujemy...

Wysiadam, nie pamiętam, że nie mam wody (bo nie wolno wziąć do samolotu), ani nic do jedzenia (bo wczoraj nie zdążyłam kupić po zwiedzaniu Mazary, Marsali, starej części Trapani i szukaniu drogi do domu... patrz Sycylii dzień szósty).

Teraz najważniejsze, jak dostać się do miasteczka Pantelleria. Są pulmini (małe autobusiki), taksówki, szukam normalnego autobusu bo tamto nie wiadomo ile może kosztować. Nie ma autobusu, więc idę do pulmino, pytam o cenę, 3,50 Euro, no trudno. Wsiadam, ale za chwilę kierowca pokazuje mi żeby wyjść i idziemy do taksówki... Jedziemy w milczeniu, na koniec kierowca daje mi wizytowkę i mówi, że jakbym potrzebowała, mam zadzwonić. A na co mi taksówka, myślę, i niewiele brakuje, abym wyrzuciła wizytówkę do kosza, ale odruchowo chowam ją do plecaka...

Jestem w miasteczku Pantalleria, nie ma specjalnie się czym zachwycać. Próbuję dowiedzieć się o autobus, jest informacja turystyczna, jest przystanek autobusowy, dostałam rozkłady jazdy, ale nic z tego nie mogę pojąć... Na przystanku nie ma nikogo, pan w informacji nawet nie wie ile kosztuje bilet, mówi:

- Signora, bez samochodu to tu się nic nie zobaczy!

- Człowieku, to ty mnie nie znasz, myślę.

- Autobus na lotnisko?

- Nie kursuje od dawna.

- To jak tam się dostać?

- Taksówką...

- Hm...

Idę więc przed siebie, chcę zobaczyć wyspę, dammusi, przyrodę, wulkany, lawę, jaskinie, wszystko! To miasteczko nie jest tym o czym marzyłam. Mijam nieciekawe budynki, jestem za miastem (zapomniałam o wodzie i jedzeniu, kupię gdzieś po drodze...) i jest!!! Jest czarny świat, wiatr lekko wieje, morze jest granatowe, skały czarne, jest pięknie, jest to o co chodzi!!!

  • mijamy Egady w blasku porannego słońca
  • I wreszcie - Oto ona! Pantelleria!
  • miasteczko Pantelleria, nabrzeże
  • Castello
  • Droga prowadzi ku morzu...
  • wybrzeże tuż za miastem
  • na lawie wszystko pięknie rośnie...
  • tu lawa łagodnie spłynęła ku morzu
  • a tu brzeg jest bardzo stromy i przepastny
  • śliczne te roślinki na tle niebieskości
  • pięknie porośnięty brzeg pod słońce
  • coś jak wydmy...

Idę szosą wzdłuż wybrzeża, niezwykle rzadko pojawia się jakiś pojedynczy samochód... Chcę zobaczyć dammusi, jardine, budowle z kamiennych bloków chroniące ludzi i rośliny przed panującym tu cały rok wiatrem. Czuję ten wiatr, niemądra byłam biorąc na tę wędrówkę rozcinaną spódnicę - a wieje tylko troszeczkę:)

Mieszkańcy Pantellerii od stuleci broniąc siebie i swoich upraw przed wiatrem, wypracowali specjalną architekturę. Domy - dammusi - są wymurowane z wielkich i grubych bloków skalnych, mury dochodzą do 2 metrów grubości, a nad domami wymodelowano białe cysterny na niezwykle tu cenną wodę pitną. Również rośliny wymagają ochrony przed wiatrem, stąd jardiny, mury okalające ogródek, grządkę winorośli czy pojedyncze drzewo.

 

  • Pierwsze dammuso przy drodze
  • proste, raczej nowe dammuso
  • ta jardina chroni drzewko oliwne
  • ten "bunkier" to też jardina
  • skrawek ogródka chroniony kamiennym murem
  • uroczy w swojej prostocie kościółek
  • spojrzenie na morze...
  • rozwidlenie dróg, białe dammusi

Idąc tak drogą i podziwiając wybrzeże zobaczyłam naraz drogowskaz: Lago Specchio di Venere! Natychmiast poszłam w tym kierunku - to jeden z cudów Pantellerii!

Zwierciadło Wenus, tak nazywa się  to jezioro, a to dlatego, że jego woda zawiera składniki dobroczynne dla zdrowia, a szczególnie dla cery. Nad jeziorem znajduje się sanatorium, a kąpiący nacierają się glinką z dna jeziora, co wygląda trochę śmiesznie.

Jezioro jest cudem natury. Woda jest przy brzegu bardzo płytka, nieruchoma, krystalicznie czysta, odbija się w niej niebo. Tafla jeziora tworzy niezapomniany obraz...

Spragniona spróbowałam wody z jeziora - gdzie tam! To słona woda!

Nad jeziorem postanowiłam, że teraz pójdę w górę, przejdę wyspę i dotrę do przeciwległego jej brzegu! A więc obejrzałam się na szmaragdowe jezioro i poszłam w zarośla...

  • Pierwsze spojrzenie na jezioro - osłupiałam...
  • takiej wody jeszcze w życiu nie widziałam...
  • przy drodze na skałach rosną takie...
  • woda jest przezroczysta, migająca
  • leciuteńkie fale
  • sanatorium na zboczu
  • ukradkiem, z daleka zrobiłam to zdjęcie
  • tą drogą opuszczam jezioro, idę w górę
  • morze zagąda do jeziora...
  • ten las, ta kamienna ścieżka
  • oto kogo spotkałam po drodze!
  • w cieniu łatwiej się wspinać
  • mijam pojedyncze dammusi
  • morze i roślinki
  • droga robi się nieco mniej stroma
  • trzy kolory wody (co najmniej trzy...)
  • Wciąż się odwracam a jezioro cały czas tam jest...

Kiedy już Lago Specchio di Venere zostało daleko w dole, moim głównym postanowieniem było: zobaczyć jak wygląda wnętrze wyspy, oraz przede wszystkim - dojść przez szerokość wyspy do przeciwległego brzegu, zobaczyć morze z drugiej strony! To mój bzik, mój los taki - przejść na koniec czegoś, dojść do drugiego brzegu, wejść najwyżej, obejść...

Po drodze raz patrzę za siebie i na wschodnie wybrzeże wyspy, raz podziwiam niezwykłe kolory zieleni pokrywające sąsiednie wzgórza - są to wzgórza utworzone przez lawę z wulkanów. Po drodze nie spotykam nikogo, mijam dammusi wyglądające jak porzucone, ale co jakiś czas widzę jakiś ślad niedawnej bytności kogoś, więc ktoś tu bywa, tylko ja nie mam szczęścia nikogo spotkać...

Czuję pragnienie i głód. Ale czemu nie spróbować owoców opuncji, które spotykam na każdym kroku? Wiem, że mają drobniuteńkie bardzo kłujące włoski, ale mam nóż, łyżkę, delikatnie dobieram się do owocu. Słodki miąższ krzepi a sok gasi pragnienie. Żeby nie uronić ani kropli spijam sok ze skórki - i niestety, dotykam jej wargami! BOLI!!! Nie jest łatwo wyjąć z warg kłujących włosków, których mnóstwo się wbiło... Ten moment będę pamiętać jeszcze wiele dni, kiedy to poranione wargi palą, krwawią, szczypią...

Moja rada, jeśli kiedyś zechcecie zaspokoić głód i pragnienie owocem opuncji, nigdy nie dotykajcie skórki, a już szczególnie wargami!

Sok opuncji nie na długo wystarczył, wciąż marzę o tym by czegoś się napić - aż tu nagle - STUDNIA!!! Piję długo, niestety, nie pomyślałam żeby wziąż kubek czy butelkę...

  • Piękne dammuso
  • Owoc opuncji, moje pokrzepienie i moje cierpienie...
  • Miękkie łąki, po lewej zbocza wygasłych wulkanów
  • I znów patrzę za siebie na błękit morza...
  • idę tą wygodną drogą
  • Wciąż widać skrawek morza, od którego idę
  • drogowskaz na Montagna Grande
  • Stare, chyba opuszczone dammuso
  • O tym marzyłam - studnia wybawicielka!

Idę i idę... przy drodze widzę znajomą roślinę - to winorośl! Krzewy są niskie, wyglądają na nieco zeschnięte, ale jest ich mnóstwo, plantacja. Z Pantellerii sprowadza się doskonałe winogrona do produkcji wina, mają bardzo dużą zawartość cukru. Najpierw bardzo nieśmiało, a potem coraz śmielej próbuję zerwać kiść. Zrywam tylko te, które kładą się na murek przydrożny. Na murku moje, za murkiem wasze! Nie wiem ile tych winogron zjadłam, chyba z kilka kilo!

A potem? Co to błękitnieje w oddali? MORZE!!!

A więc udało się, jestem Kolumbem, przeszłam na drugi brzeg! Co prawda, morze widzę z daleka, ale widzę! Czuję prawdziwą dumę spełnionego wędrowca!

I co teraz? Z pewnością tutaj będzie jakiś sklep, jakiś bar, coś zjem, napiję się a potem jeszcze zobaczymy. Za wcześnie żeby iść na północ w kierunku lotniska. O dziwo, widzę ludzi, pytam - jak się nazywa to miejsce? Bukkaram. O, to wiem gdzie jestem.

Znajduję jakieś gęstsze zabudowania, kieruję się tam, wchodzę jakby w ulicę, po czym przepędza mnie stamtąd wrażenie, że jest to teren prywatny lub jakiś ośrodek. Może się mylę, ale  nie widać nikogo, żeby zapytać... Wychodzę znów na drogę...

  • moje słodkie  winogrona
  • Widzę morze!!! Przeszłam wyspę wszerz!
  • Bukkaram
  • Bukkaram, zabudowania
  • i znów idę drogą...
  • niezwykła roślinność ten części wyspy
  • step to czy łąka?
  • Idę w kierunku tej wieży tam daleko

Kiedy wyszłam, nieposilona, nienapojona z Bukkaram, poszłam przed siebie, chcąc zejść w kierunku morza - może się wykąpać, albo znaleźć słynne jaskinie - ale do morza nijak nie dało się zejść, droga prowadzi wciąż górą. Idę w kierunku wieży na wysokim cyplu - pewnie tam jest jakieś miasteczko, a w miasteczku pewnie mają jedzenie... No to idziemy tam!

Idę drogą, w pewnym momencie mija mnie rowerzysta, jedyny niezmotoryzowany wędrowiec jakiego spotkałam na wyspie, pozdrawia mnie: Hi! No tak, cudzoziemiec... Dziwne, że tak tu pusto, w dammusi nie widać nikogo, na drogach prawie nikt nie przejeżdża, o co to chodzi?

W końcu docieram do miasteczka. Jest kościół, są domy, ale wszystko wydaje się być zamknięte. W końcu to pora sjesty, popołudnie, czas święty. Kto by czekał na spragnionego i głodnego wędrowca...

Z miasteczka wreszcie prowadzi droga w dół, w kierunku morza. Wreszcie może mi się uda zobaczyć z bliska morze z tej strony! Schodzę w pobliże portu, zastanawiam się gdzie teraz iść, chcę już kierować się w stronę północną, no bo choć mam jeszcze kilka godzin do odlotu samolotu, to jednak doszłam bardzo daleko od lotniska. Idę drogą i tu zdarza się coś, czego już się nie spodziewałam! 

Przejeżdża samochód... zwalnia... zatrzymuje się! Widzę, że w środku siedzi kilka osób, chyba rodzina. Pytają, czy nie podwieźć, są bardzo uprzejmi. Proszę o podwiezienie na północ, w jakieś miejsce skąd będzie bliżej do lotniska. Zastanawiają się gdzie mnie wysadzić żeby było to jakieś ciekawe miejsce. Postanawiają zawieźć mniedo Sasi.

Po drodze rozmawiamy, pytam czy oni tu mają dom. -Już nie, ale wcześniej tu mieszkaliśmy, teraz przyjechaliśmy odwiedzić dawne strony.  - A jak się tu mieszka, pytam. - SPOKOJNIE - pada odpowiedź... No tak, to jest jasne. Spokojnie...

Rozmawiając mijamy niesamowite miejsce, na samym brzegu morza sterczy ogromna ilość jakby czarnych maczet wbitych w grunt, nie mogę się im przyjrzeć ani zrobić zdjęcia, szkoda.

W końcu skręcamy, dojeżdżamy do celu...

  • Iść w stronę wieży...
  • Moja droga
  • zabudowania przy drodze
  • Scauri, kościółek, obok sklep - ZAMKNIĘTY!
  • schodzę w dół do portu i morza
  • Scauri już z daleka

Wysiadamy wśród głazów i kamini, w pobliżu jakiejś dziwnej budowli. Pokazują mi i objaśniają, że jest to Sesi Reale, grupowy grobowiec kamienny z epoki brązu, zbudowany jakby ślimakowo - kamienne ściany grobowca układane są jedne na drugich dookoła, idąc ślimakowo do góry, tak, jakby tworzyły wiele pięter. Znajdują się w nich, na kilku piętrach, liczne groby (około 70), jakby jaskinie, gdzie chowani byli zmarli.

Zostaję znów sama, oczywiście, dziękuję pięknie moim przewodnikom, którzy ogromnie mi pomogli, i starali się jak mogli zawieźć mnie w jak najciekawsze miejsce. Zaglądam do labiryntu jaskiń... w końcu wracam do drogi...

  • Sesi Reale
  • grobowiec ślimakowy
  • wnętrze jednego z kamiennych grobów
  • dwa wejścia jedno przy drugim

Dalej idę znów piechotą w stronę miasteczka Pantelleria i po drodze podziwiam niewykłe, rude odcienie zboczy nad drogą, to Cuddia Rossa. Przekrój skał wulkanicznych jest tu pełen różnych odcieni brunetnego, czerwonego, rudego...

I znów zatrzymuje się samochód, tym razem jest to kobieta, mówi, że jadąc na południe wyspy widziała mnie jak szłam i zastanawiała się, co ja tu robię, dlatego widząc mnie nadal na drodze postanowiła się zatrzymać. Podwozi mnie do miasteczka, gdzie wreszcie udaje mi się kupić wodę i maleńką ale za to twardą, przypaloną i drogą jak diabli pizzettę w panificio, jakieś owoce. 

Nie ma jak dojechać na lotnisko, nie ma autobusu, nie ma taksówki, po dłuższych poszukiwaniach i lekkim stresie (nie zdążę na samolot???) udaje mi się wezwać taksówkę przez telefon... Na szczęście nie wyrzuciłam wizytówki. Ale tym razem płacę już nie 3,50 euro, trzeba zapłacić 10 E...

Jak szkoda odlatywać...

  • czarne skały na brzegu
  • czarny brzeg czarnej wyspy
  • jest i człowiek - wędkuje
  • droga do Pantellerii i rude wzgórze
  • kolory, kolory...

Odlatuję nie zrażona głodem, upałem, niewygodami, bólem nóg, po prostu niczym. Skóra mnie pali, poparzone przez opuncje wargi puchną, nogi ... o nogach lepiej nawet nie wspominać... A ja już marzę, co zrobić żeby tu przyjechać na dłużej.  Czuję, jakbym zjadła jeden, ale za to niezwykle smakowity owoc z rajskiego drzewa.. Chcę jeszcze!!!

Jest tu tyle jeszcze cudów do zobaczenia, tyle miejsc gdzie można dotrzeć, jak nie piechotą, to może na rowerze, może motorino, a przede wszystkim - łódką opłynąć wyspę... Przyjechać tu na kilka dni, spać w dammuso, spenetrować wybrzeża i wnętrze wyspy, znaleźć to wszystko na co nie udało mi się trafić.

Lecę nad morzem, a pode mną znów Egady, tym razem w blasku zachodzącego słońca... Zmęczona do granic wytrzymałości, spalona słońcem, skłuta kolcami opuncji, owiana na szczęście delikatnym dziś wiatrem, cała obolała i ... i do bólu szczęśliwa... 

Kto wie czy, i kiedy... Ci vediamo, Pantelleria...?

(dalszy ciąg wędrówki po Sycylii w podróży Moja Sycylia)

  • z lewej Marettimo, z prawej Favignana
  • Favignana i Levanzo w zachodzącym słońcu
  • Favignana

Na Pantellerię można dopłynąć promem z Trapani, z Palermo, z Rzymu. Prom płynie kilka ładnych godzin. Można też dolecieć samolotem z Trapani, z Palermo. Bilet na samolot Meridiana kosztował 70 euro (tam i z powrotem), lot trwa 40 minut.

Z lotniska NIE kursują autobusy! Trzeba skorzystać z taksówek lub pulmino, okazji. Jeszcze trudniej dostać się NA lotnisko - za taksówkę z lotniska zapłaciłam 3,5E (ale to chyba była cena pulmino), ale ta sama taksówka (na telefon) na lotnisko kosztowala 10E! Jeśli ktoś wykupuje miejsce w dammuso, z reguły ma w ofercie transfer z i na lotnisko.

Na wyspie kursują autobusy, ale jest to zaledwie kilka kursów dziennie, i to na różnych trasach, więc żeby skorzystać, trzeba byłoby mieć dużo czasu i trzeba by dobrze się rozeznać w tych trasach. Nawet w informacji turystycznej nie wiedzieli, ile kosztuje bilet autobusowy i jak kursują autobusy, choć dali mi rozkład jazdy...

Obejść wyspę można, ale trzeba by mieć na to kilka dni. Najlepiej byłoby pojechać tam na 3-4 dni, i może wypożyczyć samochód (ok 40 euro dziennie) lub motorino (35 euro). Można i rower (nie wiem czy jest wypożyczalnia) ale jeśli się chce zajechać wszędzie, to trzeba być wytrenowanym w jeździe górskiej i terenowej.

Na wyspie jest kilka hoteli, oraz przede wszystkim dammusi. Najtańsze dammuso 2-osobowe kosztuje ok. 45 euro dziennie (z własną kuchnią). Nie istnieją B&B, schroniska, nie wiem o campingach.

Będąc tam  trzeba się dobrze zorientować w miejscowych zwyczajach - gdzie coś kupić, gdzie zjeść, żeby nie głodować i nie umierać z pragnienia, jak to mnie się przytrafiło:) To nie jest tak, że nie ma tam sklepów, barów, ludzi. Trzeba tylko wiedzieć, gdzie i ... come si fa...

Po więcej informacji na temat Pantellerii, oraz Sycylii zapraszam na serwis Jedziemy na Sycylię!

Zaloguj się, aby skomentować tę podróż

Komentarze

  1. hooltayka
    hooltayka (27.03.2014 9:31) +1
    Nachodziłaś się po tej wyspie,a ja z Tobą.
    LubięTwoje podróże,piękna wyspa...
    Pozdrawiam-)
  2. kahlan77
    kahlan77 (07.07.2012 18:05) +1
    Piekna wyspa,zreszta wszystkie Twoje podróze,piekne.
  3. aniachal
    aniachal (28.07.2011 22:26) +1
    Nie wiem czemu ja jeszcze tu nie byłam?
    Daję plusika i wracam tu za kilka dni (czyt. po weekendzie, kiedy Mężu wróci do pracy) by powędrować dokładniej ;o)
  4. lmichorowski
    lmichorowski (16.11.2009 10:30) +2
    Dopiero teraz miałem czas, aby zapoznać się z Twoją relacją i zdjęciami z Pantellerii. Oczywiście, daję dużego plusa - relacja, choć oddaje osobiste impresje jest również bardzo rzeczowa i zawiera sporo informacji praktycznych. Zdjęcia przybliżają klimat i urodę tego skrawka ziemi. Niektóre fragmenty Pantellerii przypominały mi niemal do złudzenia hawajską Big Island, którą miałem okazję zwiedzić w tym roku - ale to pewnie z racji wulkanicznego pochodzenia obu wysp. Pozdrawiam.
  5. slawannka
    slawannka (05.09.2009 16:31) +1
    No, to jest chyba największy sukces jaki mogłam osiągnąć, poza oczywiście faktem, że moi znajomi pod wpływem moich zdjęć i opowieści spędzili tam podróż poślubną:)
  6. latyn20
    latyn20 (05.09.2009 16:24) +1
    Ani się spostrzegłem, a w czasie czytania pojawiły mi się odciski i otarcia na stopach, zaschło w gardle, spuchły wargi a skóra uległa przysmażeniu pod niemal afrykańskim słońcem... :-)
  7. annatexas
    annatexas (05.08.2009 17:30) +1
    Bylam, zwiedzalam Wloch ale glowne miasta Rome, Venezia, Florence. Zatrzymalismy sie kolo Orvietto w domu z kamienia na wsi i podrozowalismy. Ale teraz czas na poludnie Wloch i cudowne miejsce jak to.
    Co za przyroda i charakter wyspy!
    Gratuluje odwagi, ale jak tam sie jest to trzeba isc dalej do konca, prawda?
    Pozdrowienia z Texasu, dzis jest 45 stopni w sloncu... cieplo. Ale Texas jest na wysokosci Kairu.
    Te kaktusy sa dosc popularne w Texasie, rosna wszedzie gzie nic innego nie chce. Ale nie dotykac!
    Dzieki za zaproszenie.
    Anna
  8. slawannka
    slawannka (18.06.2009 14:22)
    Zazdroszczę - jestem z tym krajem związana od stu lat, ale nigdy tam nie spędziłam więcej niż 5 tygodni naraz...
  9. sicanya
    sicanya (18.06.2009 14:05)
    w* Pizie - oczywiście
  10. sicanya
    sicanya (18.06.2009 14:05) +1
    ah ah, nie ma to jak Italia...
    Już się nie mogę doczekać mojego pół roku z Pizie :)))))

    Saluti!
  11. slawannka
    slawannka (17.06.2009 21:42) +1
    Ale ja Ci powiem, samemu to wcale nie koniecznie musi znaczyć - organizowane całkowicie samodzielnie - można być wolnym nawet na wycieczce organizowanej, korzystać z tego co dają (spanie, przejazd, ew. czasem jedzenie) a dalej kto komu każe chodzić z wycieczką. Można też pojechać samodzielnie, cos tam sobie opłacić no i siedzieć w jednym miejscu przed telewizorem i smazyc sie na plazy... Ja nie potępiam:) tych co jadą w sposób zorganizowany, tylko nie rozumiem jak można jechać i nie ruszyć się z miejsca.
    A jakbym nie skoczyła, to bym tam została na zawsze:)
  12. zfiesz
    zfiesz (17.06.2009 20:25) +1
    no! kolców w wardze nie zazdroszczę (i nie mam zamiaru w imię bycia 'prawdziwym globtroterem' sprawdzać jak działają;-) skakanie z górskich półek też, wybacz, najmądrzejsze nie jest;-) ale nie to się liczy. ważne (i zaje...fajne) jest to, że robisz coś SAMEMU (nawet jeśli z kumplami). nie kupujesz produktu, nie płyniesz z głównym nurtem... robisz to co chcesz. to jest właśnie istota podroży (dla mnie)... WOLNOŚĆ (czy choćby jej namiastka;-)

    a zdjęcia później;-)
  13. slawannka
    slawannka (17.06.2009 8:01) +1
    Zfieszu, jak miło że ktoś docenia takie podejście do rzeczy:) Choć czasem sprawia mi to problemy, muszę przyznać... Bo ja na górę na przykład potrafię wejść, a już zejść nie...

    Kiedyś u podnóży Alp wybrałam się na wycieczkę w góry, no i wlazłam po skałach wysoko a potem stałam na półce skalnej cztery godziny i darłam się o pomoc, na szczęście (bo wstyd) nikt się nie pojawił, i zdecydowałam się na skok w dół, udało się jak widać, bo żyję...

    Ale iść zamiast jechać, dojść gdzieś zamiast gdzieś wejść, szukać zamiast znaleźć to taka moja przewrotna natura, która mocno wchodzi w nogi:)
    Będzie o tym sporo w opracowywanej podróży na Sycylię, jak mi się ją uda kiedyś dokończyć:)
    DZIĘKI BAAARDZO ZA WIELKIEGO PLUSA!!! :)
  14. zfiesz
    zfiesz (17.06.2009 0:46) +1
    "To mój bzik, mój los taki - przejść na koniec czegoś, dojść do drugiego brzegu, wejść najwyżej, obejść..." i jeszcze to: "Pojechać, iść do jakiejś wieży, do końca, obejść wyspę, wleźć i nie umieć zejść, to jest moje podróżowanie:)"...

    szacuneczek sławo! ogromny! i niech mi nikt nie mówi, że tak nie jest lepiej, że z biurem tez fajnie! :-)
  15. slawannka
    slawannka (13.06.2009 12:25)
    Osoba - no ... jakis Arab, no nie...:)
  16. kuniu_ock
    kuniu_ock (13.06.2009 12:06) +1
    No ale ja nie pytałem co to znaczy, tylko chodziło mi o konkretną osobę :P Która wymyśliła nazwę :P
    Bo tamto to wiem, przeczytałem :)

    Wyspa Córka Wiatrów.... :)) Coś dla żeglarzy! :D Albo... dla miłośników fasolki po bretońsku :P
  17. slawannka
    slawannka (13.06.2009 12:01)
    To ja Ciebie też :)
    Ale musisz jeszcze raz przeczytać:) - na początku napisałam:
    "Nazwa Pantelleria pochodzi z arabskiego i znaczy Córka wiatru"
    A napiszę jeszcze więcej: Fenicjanie nazywali ją Yrnm (wyspa trzepoczących ptaków - ładnie, prawda?), Grecy Kosyras. Dla Arabów była Al-Quasayra, Kusirah, Quawsarah a potem Bent-el-Rhia (córka wiatru). Bizantyjczycy nazywali wyspę tak imieniem antycznym Cossyra, jak nowym - Pantelleria, w jego rozmaitych formach: Pantalarea, Pantelarea, Pantalaria...
  18. kuniu_ock
    kuniu_ock (13.06.2009 11:32) +1
    No to już Cię lubię - za taki styl podróżowania! :D

    Hmmm.. kto taką nazwę wymyślił? Pantelleria... Za pierwszym razem przeczytałem: "Palanteria" :P
  19. slawannka
    slawannka (13.06.2009 10:12) +1
    A jeśli chodzi o tych tambylców - raz, byłam tam w ostatnich dniach września, dwa, jak wyszłam z centralnej części wyspy, gdzie prawie nie było zabudowań, zrobiła się pora sjesty i trwała właściwie do końca mojego wędrowania... A trzy, Pantelleria jest modna wśród ludzi sławnych i bogatych - kupują tam dammusi, remontują je luksusowo wewnątrz, zostawiając na ogół ściany zewnętrzne niezmienione, no i wypoczywają tam jak mają czas, a więc, najczęściej te domostwa stoją puste. Dammusi są też wynajmowane turystom przez firmy turystyczne - w takim, niedrogim, mieszkali moi znajomi...
    Mnie by interesowało zatrzymanie się u kogoś, w jakimś zamieszkałym, choćby ubogim dammuso, ale jak na razie nie znalazłam takiej możliwości...
  20. slawannka
    slawannka (13.06.2009 9:20) +1
    Dziękuję ogromnie za wspaniałe słowa i plusy!!! Pantelleria to dla mnie ogromnie ważna wyprawa, część przeogromnie ważnej wyprawy po Sycylii. Tylko że ja z tej Pantellerii niesłychanie mało zobaczyłam... Ale dumna jestem, bo zainteresowałam już ludzi tą wyspą, i moi znajomi spędzili tam poślubne kilka dni, mieszkali w dammuso, i co najważniejsze - spotkali tambylców i wiele z nimi się nagawędzili! A ja sobie dalej marzę żeby tam pojechać na kilka dni, wypożyczyć motorino i dotrzeć wszędzie!
    Kuniu, co do opuncji, nie było lekko - goiło się ze dwa tygodnie, a paliło jak ogniem. Nic to, warto było:)
    Do tego - traperzy i survivalowcy - ja właśnie tak najbardziej lubię:) Żadne tam kurorty, plaże, leżaki mnie nie pociągają:) Jeden mój znajomy pojechał na Sycylię i potem chwalił się, jaka Sycylia ładna, a z opowieści wynikało, że spędził 5 dni nie ruszając się z terenu hotelowego (plaże, sklepy, restauracje... wszystko na jednym terenie!) Dla mnie to bez sensu.
    Pojechać, iść do jakiejś wieży, do końca, obejść wyspę, wleźć i nie umieć zejść, to jest moje podróżowanie:)
  21. kuniu_ock
    kuniu_ock (13.06.2009 0:34) +2
    Sławannko... Po przeczytaniu Twego opisu mam pewne odczucia, lecz nie potrafię tego ubrać w słowa.
    Wyspa może i nieduża, lecz przygodę zaznałaś niczym podróżnicy-traperzy, do tego survivalowcy - zwłaszcza te owoce opuncji... Mam nadzieję, że w miarę szybko i bezproblemowo się zagoiło.
    Pokazałaś uroki Mało Znanego Zakątka Globu, za to wielki plus :D
  22. dino
    dino (13.06.2009 0:19) +2
    Sława, ależ miałaś wyprawę - miejsce odludne (w sumie jak opisujesz mało tambylców spotykałaś), egzotyczne, pustynne.... i podeszłaś do sprawy żywiołowo, spontanicznie....

    Ja miałem taki przypadek w Stanach - z kolegą w parku Arches poszliśmy na zachód Słońca do łuku Delicate - bez wody i latarek, bo się spieszyliśmy.... Potem wracaliśmy przy świetle Księżyca, jakieś trzy godziny po zmroku, w kilku miejscach przyświecając sobie komórkami (jedna taka półka skalna...) a pić się jak złość chciało.....
  23. slawannka
    slawannka (09.06.2009 22:25)
    Dziękuję, Agnieszko za piąty plusik na Pantellerię!!!! :)
  24. slawannka
    slawannka (03.06.2009 21:48)
    I dziękuję Tobie i wszystkim, dzięki którym Pantelleria ma już całe cztery punkty:) Zapraszam też na pozostałe moje podróże - Cinque Terre, Velky Krivan, Roma, Sorrento i okolice. W przygotowaniu - Sycylia i inne:)
  25. slawannka
    slawannka (03.06.2009 21:46) +1
    Jak się cieszę! Ale muszę przyznać że i Włosi nie wiedzą co tam jest, na Sycylii spotykałam się ze zdziwieniem - a po co tam jedziesz, tam nic nie ma, albo ktoś (Sycylijczyk) powiedział - tam tylko imigranci koczują, a przecież imigranci to Lampeduza...
    I powiem jeszcze, dla mnie kilka lat temu Pantelleria też była punkcikiem na mapie, a teraz stała się marzeniem, żeby to co zaledwie musnęłam - przytulić...
  26. city_hopper
    city_hopper (03.06.2009 16:59) +3
    No proszę, mało kto się spodziewa tego typu egzotyki :-). Do tej pory to był dla mnie tylko punkt na mapie. Teraz już nie :-)
slawannka

slawannka

Sława, czyli: www.jedziemynasycylie.pl
Punkty: 146741